![]() |
Dziewczynka - chyba jedyna ocalała figurka modelinowa z lat szkolnych, nieco okaleczona przez czas - brakuje jej jednej rączki. |
Witam na moim blogu poświęconym moim modelinowym i cukrowym kreaturom.
Wszystko zaczęło się od ostatnich urodzin mojej chrześnicy, które były w lutym tego roku. W związku z tym, że jestem uznanym rodzinnym ekspertem w dziedzinie domowych wypieków, jej życzeniem było, abym upiekła jej tradycyjny tort - to nie było dla mnie żadnym problemem. Jednak druga część tego życzenia stała się nie lada wyzwaniem. Na torcie miały znaleźć się dinozaury.
Na początku myślałam, że sprawa będzie banalna - przecież w sprzedaży znajdują się najróżniejsze ozdoby do ciast, a dinozaury to bardzo popularny motyw wśród dzieci. Nic bardziej mylnego. Po przeszukaniu wszystkich okolicznych sklepów, jedyne co udało mi się znaleźć to posypka w kształcie dinozaurów. Uznałam, że to zdecydowanie za mało. Myślałam nawet nad zakupem plastikowej figurki i umieszczeniem jej na cieście, jednak ten pomysł do mnie nie bardzo przemawiał.
Przypomniałam sobie, że w czasach szkolnych ogromną frajdę sprawiało mi robienie figurek z modeliny. W moim pokoju na półce z książkami wciąż stoi modelinowa dziewczynka, bez jednej rączki, z tamtych lat. Chyba jedyna jaka ocalała.
Masa cukrowa wydała mi się całkiem podobnym medium do modeliny. Skoro nie znajdę tortowego dinozaura w sklepie, to będę musiała go jakoś stworzyć.
Kupiłam zatem gotową masę i barwniki spożywcze w tubkach. Niestety barwniki są dostępne tylko w podstawowych kolorach - czerwonym, niebieskim, zielonym i żółtym - więc to było kolejne wyzwanie, by stworzyć kolory jakie miałam w głowie. Zaplanowałam wykorzystać częściowo zakupioną posypkę, dinozaur musiał kolorystycznie się z nią zgrać.
Następnie przejrzałam masę zdjęć z cukrowymi jaszczurami i wybrałam w końcu model, na którym się oparłam. Udało się nawet znaleźć film przedstawiający powstawanie tego stwora. Najcięższe okazało się uzyskanie założonych przeze mnie barw, zwłaszcza koloru czarnego na oczy. Efekt końcowy przeszedł moje oczekiwania, dinozaur powstał idealny, jak na mój pierwszy raz z masą cukrową. Okazało się też, że jest ona mniej wdzięczna do współpracy od modeliny.
A oto i on:
Tworząc prehistorycznego stwora nie miałam żadnych narzędzi do modelowania, wykorzystałam swoje dłonie i palce, a także to co miałam pod ręką, czyli: jakiś nożyk, wykałaczki, drewniany patyczek do szaszłyków, końcówki od szprycy do kremu. Bardzo długo walczyłam z pazurami, są drobne, masa w zetknięciu z ciepłymi palcami klei się do nich, rozciąga - kompletnie nie miałam doświadczenia z tak upierdliwym surowcem. Wyczerpało mnie to i zmęczyło, dlatego też postanowiłam ułatwić sobie sprawę i zęby zrobić z surowego ryżu, zamiast wycinać je z masy.
Dinozaur zasiadł na torcie dopiero tuż przed podaniem na stół. Efekt był naprawdę powalający. Solenizantka była bardzo mile zaskoczona i szczęśliwa.
Choć nie jest to blog poświęcony wypiekom dodam tylko krótką informację, że tort był jasny, przełożony w środku dwa razy masą straciatella (masa śmietankowa + drobne kawałeczki gorzkiej czekolady), raz własnej produkcji dżemem wiśniowym, biszkopt nasączony był pączem cytrynowym. Na wierzchu była masa śmietankowa, napisy z ciemnej czekolady. Na boku umieściłam zielone dinozaury z posypki, pomiędzy nimi były wiórki z drobno startej gorzkiej czekolady i zielone cukrowe kryształki, także z dinozaurowej posypki. Solenizantka obchodziła 14 urodziny, ale zdecydowaliśmy się umieścić na torcie tylko jedną, symboliczną świeczkę. Zaraz po jej zgaszeniu dinozaur został zdjęty i trafił na pokrywkę od słoika, na której do dziś sobie siedzi. Tort praktycznie zniknął w całości w trakcie poczęstunku.
Komentarze
Prześlij komentarz